PODRÓŻE SPORT \ PODRÓŻE
Mój dziadek był bohaterem.
Widzimy w Armii Krajowej i powojennych organizacjach niepodległościowych wspaniałych polskich bohaterów, rycerzy niezłomnej walki o niepodległość, z których tylko nieliczni dożyli do dzisiaj.
© Dostarczane przez 6 Mazowiecką Brygadę Obrony Terytorialnej
Widzimy w Armii Krajowej i powojennych organizacjach niepodległościowych wspaniałych polskich bohaterów, rycerzy niezłomnej walki o niepodległość, z których tylko nieliczni dożyli do dzisiaj. Za ich przykładem dziś w szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej wstępują patrioci, w których żyłach płynie krew bohaterów.
-Jako najstarszy wnuk otrzymałam od dziadka wyjątkowy prezent. Orzełka, którego miał wpiętego w swoją czapkę podczas wypowiadania słów roty przysięgi wojskowej wstępując do Armii Krajowej – opowiada kpr. Sławomir Grzegorzewski, żołnierz 6 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej.
Kapral Sławomir Grzegorzewski zaznacza: -Czuje się patriotą i chciałem kontynuować tradycje rodzinne. Dziadek był stanowczy, honorowy, ale też cierpliwy i pracowity. Gdy byłem jeszcze dzieckiem, tłumaczył mi co to Katyń, kto to „Łupaszko” co znaczą słowa Bóg, Honor, Ojczyzna i to on nauczył mnie kochać Ojczyznę i zaszczepił mi zamiłowanie do wojska.
Na co dzień specjalista ds. telekomunikacji, prywatnie mąż i ojciec. W 1993 r. w studium wojskowym Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie kapral Grzegorzewski złożył przysięgę wojskową. Do mundury powrócił w 2019 roku i rozpoczął nowy etap w swoim życiu: - Służba w WOT daje mi dużą satysfakcję, pozwala się rozwijać i sprawdzać w sytuacjach odbiegających komfortem od codzienności. Poznałem tu masę wspaniałych ludzi.
Jerzy Opiatowski urodził się 19 kwietnia 1925 roku. Mieszkał we wsi Domanowo. W wieku 17 lat wstąpił do Armii Krajowej w obwodzie Bielsk Podlaski placówka Brańsk, wybierając sobie pseudonim „Facet”. Po zakończeniu wojny 21 maja 1948 r. wyrokiem sądu wojskowego w Białymstoku (nr akt 278/48) został skazany na 12 lat więzienia pod zarzutem, że jako członek AK usiłował zbrojnie obalić ustrój socjalistyczny. W 1996 r. został odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, a w 50-lecie Powstania Warszawskiego i Akcji Burza otrzymał odznakę pamiątkową. Mimo dorastania w okupowanym kraju, działania w AK i doświadczenia bestialskiego przesłuchania, dożył 83 lat. Zmarł 8 sierpnia 2008 r.
Halina Opiatowska urodziła się 22 lipca 1925 r., mieszkała we wsi Patoki. W wieku 16 lat została wywieziona na roboty do Prus. Po dwóch latach wspólnie z dwiema koleżankami uciekła od bauera, u którego pracowała. Pieszo przez trzy miesiące wraca w rodzinne strony. Przez kolejne pół roku urywa się u krewnych i znajomych. - Babcia była osobą cichą troskliwą i dobrze gotującą. Do dziś pamiętam zapach i smak czarnego razowego chleba, który piekła w domu – wspomina żołnierz z mazowieckiej brygady.
Nie o wszystkich bohaterach Armii Krajowej napisano książki, nie wszystkich nazwiska wyryte są na pomnikach. Wielu z nich do dziś pozostaje anonimowymi. Ich heroiczne czyny często dopiero dzięki dzieciom i wnukom zostają ukazane światu.
-Dziadek niechętnie opowiadał o sobie i o tym co robił w czasie okupacji i tuż po jej zakończeniu. Za to dość dużo mówił, jak wyglądało życie za czasów jego młodości. Na początku II wojny światowej jako młody chłopak przeżył kampanię wrześniową i dwie pacyfikacje najpierw sowiecką, a następnie niemiecką. Z Dziadkiem często chodziliśmy na cmentarz na mogiłę ułanów z 9. Pułku Strzelców Konnych im. gen. Kazimierza Pułaskiego, którzy polegli w bitwie pod jego rodzinną wsią. Dużym szokiem dla dziadka była okupacja Sowiecka, mając styczność z Wojskiem Polskim poprzez swego starszego brata Henryka Opiatowskiego, który był kapelanem w pierwszym pułku piechoty im. Legionów Józefa Piłsudskiego w Wilnie w stopniu kapitana, widząc hordy obdartusów bez mundurów, bez skurzanych pasów jedynie w czapkach przyozdobionych czerwoną gwiazdą i z karabinami na sznurkach nie mógł uwierzyć, że tak mogą wyglądać żołnierze.
W domu dziadka zostali zakwaterowani oficerowie sowieccy. Gdy prababcia przygotowała posiłek i siedli do stołu, okazało się, że nie widzą, co to jest masło, pomidory i wędliny. Byli oni bardzo zdziwieni, że Polska jest tak dostania i że tak może mieszkać zwykły chłop.
Dziadek bardzo przeżył śmierć swojego brata Henryka kapelana AK zamordowanego przez Niemców za pomoc partyzantom i żydom uciekającym z getta w Brańsku. Ks. Henryk był dla niego wzorem, to za jego przykładem wstąpił do AK i roznosił meldunki. Po wojnie został aresztowany i po brutalnym śledztwie został skazany na 12 lat więzienia za próbę zbrojnego obalenia władzy ludowej. Po pół roku zwolniony z więzienia. Pomimo trudnych przeżyć, dziadkowie byli pogodnymi ludźmi, a w ich domu zawsze na pierwszym miejscu był Bóg, tradycja i miłość. Dziadkowie przeżyli wspólnie 62 lata – wspomina kpr. Sławomir Grzegorzewski.
Wojska Obrony Terytorialnej dziedziczą tradycje Armii Krajowej i jej Komendy Głównej, co wynika wprost z bliskości formy działania obydwu formacji, jak również potrzeby budowy etosu WOT na wartościach, z którymi identyfikują się żołnierze. W szeregach najmłodszego rodzaju sił zbrojnych służy wielu potomków narodowych bohaterów, co jeszcze bardziej umacnia fundamenty formacji.
źródło: 6 Mazowiecka Brygada Obrony Terytorialnej